Chrzczić dziecko, czy nie chrzcić?

W tradycji chrześcijańskiej, chrzest jest sakramentem, który pozwala człowiekowi wejść w krąg wspólnoty Kościoła. Tradycja ta sięga czasów Jezusa Chrystusa. Jan Chrzciciel polał wodą głowę Jezusa, założyciela Kościoła, w rzece Jordan, dla przykładu, który ma być kultywowany po dziś dzień. Drugie znaczenie chrztu, to duchowe oczyszczenie z grzechu pierworodnego. Został on nabyty przez każdego nowo narodzonego człowieka. To znaczenie, sięga tradycji rozgrywanej w Księdze Rodzaju, w ogrodzie Eden. Kiedy to Ewa kuszona przez Szatana, sprzeciwiła się woli Boga i zerwała z drzewa owoc. W ten sposób na ludzi spadło boskie piętno, nazywane grzechem pierworodnym. Jego zmazanie jest konieczne, by oczyścić się z grzechu oraz być całym sobą we wspólnocie Kościoła, razem ze swoim Nauczycielem.

Dzisiaj problem chrztu polega na tym, że jest on odgórnie narzucany przez rodziców swoim nowo narodzonym dzieciom. Czy tego chcą czy nie, są nieświadomie włączane w kręgi Kościoła. Brak świadomości i bezwzględnej wiary, sprawia, że tradycja ta zaczyna przypominać wpisanie się do partii. Staje się mechaniczna, taśmowa i pozbawiona rytualnego znaczenia. Jezus został ochrzczony, jako dorosły, świadomy mężczyzna, dzisiaj dla przyspieszenia procesu, chrzczone są niemowlaki. Trendy rodziców i strach przed społecznym wykluczeniem, sprawia, że religia zupełnie traci swój sens. Chrzest niemowlaków gwałci prawo wolnej woli i sumienia, które zostaje wówczas kształtowane w pewnej ideologii. Poczucie wspólnoty zanika, gdyż dziecko zostało siłą wepchnięte w kręgi, w których mogłoby nie chcieć przebywać.

Dlatego obecnie najlepiej jest tę decyzję pozostawić samemu zainteresowanemu. Zgodnie z założeniami tradycji, ten wybór musi być świadomy, nienarzucony odgórnie, podjęty ze szczerej wiary i chęci przebywania w kręgu Kościoła. Wiara nie jest obowiązkiem, jest darem, nieprzeznaczonym dla każdego. Zdaje się jednak, że wielu kapłanów i ludzi wierzących o tym zapomina.